tempus fugit

Statystyki i czas są bezwzględne

 

Statystyki:

Co 5 sekund rodzi się 21 dzieci – policz do 5s i pach – dziecko – uff, czy twoje?

Co 5 sekund umiera 9 ludzi – policz do 5s – nie umarłeś, ale wciąż możesz

Co 5 sekund wysyła się 17 milionów maili

Co 5 sekund pojawia się 28 nowych postów za pośrednictwem WordPressa (przyczyniam się do tego sukcesu)

Co 5 sekund wrzuca się 300 nowych zdjęć na Instagrama

Co 5 sekund sprzedaje się 375 burgerów w McDonaldzie

Co 5 sekund 500 000 chemicznych reakcji zachodzi w twoim ciele – policz – ja nie zdążę doliczyć do 5, a w moim organizmie na twój widok zachodzi z milion

Co 5 sekund przeciętny człowiek mruga – czy nie mrugasz za często

Bo na 4, 5 czy 6 przyjaciółek – uwaga – wszystkie to kochanki. Tu już nie ma liczenia do 4 czy 6: i raz, dwa, trzy, cztery – zawsze pada tam, gdzie nie potrzeba. I albo statystyka upada albo realizuje się przysłowie z kim przystajesz takim się stajesz. 5-10-15 i inne tego typu decyzje:

kochać, czy być kochanym;

zdradzać, czy być zdradzanym

być żoną, czy być kochanką?

 

Co oznacza to dla naszego społeczeństwa?

Upadek moralności i wartości. Dramatyzuję. Być może.

Coraz więcej w naszym otoczeniu związków skośnych, które rzeźbione na siłę polegają na nieustannym wymienianiu się: raz ktoś wchodzi w rolę dziecka i próbuje nakłonić drugą osobę do bycia rodzicem, kolejny raz – jest odwrotnie.

Na czym polega sukces?

Na świadomości obojga. Które dokąd zmierza i czy potrafią rozmawiać o tym czego chcą i dokąd zmierzają wprost, jednocześnie sprawdzając czy te kierunki są zbieżne, czy nie. W drugim przypadku najlepiej od razu powiedzieć sobie „papa”, w pierwszym zastanowić się jak to wspólne życie zorganizować.

Ekwiwalencja. Nie pierdolencja.

Ja nie kocham ciebie, ty nie kochasz mnie. Ale wiemy o tym, a jesteśmy mężem i żoną żeby płacić mniejsze podatki. Ja daję ci tyle, ile uważam za słuszne, że ty dajesz mi. Mamy wspólne wartości, którymi nie są te na wspólnym koncie. Skupiamy się na tym jak realizować koherentne cele. I uwaga:

Co 1000 relacja w społeczeństwie oparta jest na ekwiwalencji i autoświadomości.

To nie jest rząd setek, jedności. To nie procent. To tysiąc.

Policz do tysiąca.

Czy po zsumowaniu wszystkich swoich znajomych na Facebooku, followersów na Instagramie, obserwatorów na Twitterze, kontaktów w telefonie, kolegów i koleżanek w pracy – wychodzi tysiąc? Jeśli jest tego więcej niż tysiąc to oznacza, że miałeś szansę spotkać swój ekwiwalent w życiu. Jeśli teraz podczas czytania tej notki masz świadomość, że coś spierdoliłeś – jest szansa to odwrócić. Może jeszcze płacze za tobą. Bo kiedy spotkasz swojego „promila” – to się czuje. I to nie jest podniecenie, kiedy czuć alkohol.

Dla tych, którym wychodzi mniej niż tysiąc – to co najlepsze dopiero przed tobą. Szczęście (podobno, gdy jest wielkie), idzie do nas długo.

A co z tymi, którym wychodzi więcej niż tysiąc? Dwa tysiące? Trzy i tak dalej? Jest szansa, że spotkałeś swój promil, ale pokręciłeś nosem.

Nie kręć licznika w nieskończoność. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Festina lente, but never too much. Twój promil – gdzieś na ciebie czeka. I nie jest to efekt uboczny odwiedzin sklepu monopolowego.

Never give up.

Czas ucieka, wieczność czeka. Tempus fugit.

Twoje życie to nie 8 kobiet, jeden pokój, a ty ciągle chcesz dziewiątej?

życie to nauka liczenia – co dla mnie lepsze i co bardziej mi się opłaca;

i przy okazji tej nauki liczenia:

umiesz liczyć – licz na siebie

twoje szczęście – innych jebie

tyle.

Dodaj komentarz